Fotografia

B znani i lubiani

c.d. Kazimierz Junosza-Stępowski: Życie jak film.

Historia ważnego rozdziału dziejów polskiego kina, bo jest z nim związany od początku, biorąc, w 1902 roku, udział w pionierskich eksperymentach Kazimierza Prószyńskiego, pierwszych próbach fabularnych polskiego kina, "Powrót birbanta" i "Przygoda dorożkarza". Na dobre wiąże się z branżą od roku 1916. Partneruje Poli Negri ("Studenci") i Jadwidze Smosarskiej ("Tajemnica przystanku tramwajowego"). Film traktuje jako sposób utrwalenia popularności i źródło dochodu, stąd już w erze niemej gra dużo (22 filmy, łącznie ok. 60) i – w nielicznych wywiadach – nie ukrywa ani materialnej motywacji, ani negatywnej opinii o poziomie rodzimego kina. Bywa, że w latach 30. występuje w kilku filmach na raz, a scenariusz czyta dopiero na planie. Paradoksalnie, ta ilość ról sprawia, że Junosza – przeciwnie niż wiele ówczesnych gwiazd – nie daje się zamknąć w określonym emploi, nie powiela ekranowego typu. Bywa szpiegiem, detektywem, przemytnikiem, wojskowym, czarnym charakterem i szlachetnym ojcem, oszustem i poczciwym dziaduniem. Świadomy odmienności medium gra powściągliwe, bez teatralnej maniery, znakomicie operuje głosem i – mimo pozorów lekceważenia filmowego dorobku – każdą rolę traktuje jako okazję do wzbogacenia warsztatu. I kolejnej metamorfozy, bo przecież jest mistrzem charakteryzacji, stąd w "Trędowatej" (1936) jako stary ordynat jest ojcem o rok starszej Mieczysławy Ćwiklińskiej. Największą sławę przynosi przebojowy "Znachor" (1937), ale pewnie więcej satysfakcji rola Diabła w "Panu Twardowskim" (1936). Wojna uniemożliwia realizację filmu – na wzór "Geniusza sceny" z Ludwikiem Solskim – z fragmentami najwybitniejszych scenicznych kreacji.

Historia miłosna, z prawdziwą femme fatale w roli głównej. W życiu aktora przed Jadwigą Galewską są inne kobiety – liczne „minutniki”, przedwcześnie zmarła żona, Helena Jankowska, czy ukochana Mara, adresatka jego listów – ale to ona, po 20 latach razem doprowadza je do tragicznego finału. Nie bez winy Junoszy: chce z niej zrobić divę operową, do czego żonie brakuje nie tylko talentu. Jedyny efekt drogich studiów we Włoszech to jej narkomania, nałóg zabijający oboje na raty: wysokie koszty (prób) leczenia sprawiają, że jego karierę w latach 30. determinują pieniądze, ich ciągły brak, stąd rozmienianie talentu na drobne, a w czasie wojny – decyzja o grze w jawnych teatrach. Efekt: ostracyzm, środowisko piętnuje niepatriotyczną postawę, ale nie docenia odważnego gestu odmowy udziału w antypolskim "Powrocie" Gustava Ucicky’ego. Opinia „wielkiego aktora, ale małego człowieka (i Polaka)” czy wręcz konfidenta, pokutuje i po śmierci, bo Sprawa ważniejsza od reputacji Junoszy (skądinąd długo nieświadomego działalności żony), stąd prasa podziemna przemilcza pomyłkę (w marcu 1944 wykonano wyrok na Jadwidze, z której nałóg uczynił łatwy cel dla Gestapo). W 1946 roku kolejne paszkwilanckie artykuły skłaniają kaliskie robotnice do żądania zakazu wyświetlania "Znachora" z „tym zbrodniarzem”, ale równocześnie rodzi się legenda o człowieku honoru, którego „śmierć jest tragiczna, bardzo po polsku – zasłonić sobą żonę, która jest utrapieniem” (Stanisław Dygat). I choć 5 lipca Jadwigi nie było w domu, pewnie tak już zostanie – jak w polskim kinie.
Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation