Książka

Dobre książki

"50 twarzy Greya" to napisana przez kobietę w kryzysie wieku średniego kiepska seksualna fantazja o nieprzyzwoicie bogatym, trochę złym, zagubionym i posiadającym rozmaite seksualne zachcianki ( bondage, dominacja i sadyzm, czyli to, co popularnie znane jest pod skrótem BDSM) mega przystojniaku... Główna bohaterka, szara myszka i oczywiście dziewica która nie docenia swojej jakże niesamowitej urody zakochuje się do szaleństwa w Grey'u. Ona jest dobra i czysta, on jest pokręcony i mroczny, ale tak naprawdę wrażliwy i spragniony miłości. Rziiiiigooooommmmm...
Nie potrzebuję takiej grafomanii do szczęścia, Grey bardzo odbiega od ideału mojego mężczyzny (i nie chodzi mi tu o jego posrane zachcianki w łóżku) a Ana jest mega irytująca i ciągle beczy przez co ciężko było mi się z nią interpretować.
Autorka ciągle używa tych samych przymiotników do opisu jego, jej, otaczającego ich świata czy tego seksu który odbywa się tam co 5 stron - a ten seks wcale nie jest jakiś mega kontrowersyjny, centralnie bieda jak ja to mówię i dlatego Ana ciągle czuje "zbliżające się podniecenie w podbrzuszu" a w trakcie "pieprzenia rozpada się na milion kawałków" i Grey krzyczy na nią "poczuj to dla mnie, no dalej mała" gdzie wreszcie na końcu wrzeszczy jej imię. Dziewice i ludzie jeszcze nie doświadczeni (tu piszę to z mega przestrogą do obu stron płci jak i do Waszych partnerów którzy mogą potem od siebie lub Was cholera wie czego wymagać) - to uprawianie miłości jest bardzo dalece wyidealizowane praktycznie w każdej powieści dla naszej uciechy (wielokrotny orgazm, te gigantyczne spazmy, ból przechodzący w przyjemność ) to tylko napęd dla moim zdaniem pań w średnim wieku potrzebujących aby ich życie seksualne zakwitło na nowo i nie chciałabym żeby to gówno wyrządziło jakiejś niewinnej osobie krzywdę krzywiąc jej pogląd na te sprawy.
O tym roztrojeniu jaźni bohaterki na boginię, Ane i podświadomość już nie wspomnę bo to mnie najbardziej wkurwiało...
Czemu więc to stało się aż tak popularne? Odpowiedź jest prosta, ta książka niczego nie wymaga, jest łatwa, lubieżna, z resztą mamy tendencję do bycia jak te baranki idące jeden za drugim więc skoro tyle babek ja lubi ta książkę to nie mogą się one mylić więc a co tam - i ja ją polubię. Jest popyt na te gówna, faceci mają pornole a my "greyopodbne" czytane dla relaksu badziewia od których robimy się takie "mokre".
Najważniejsze to podejść do lektury z dystansem i nie zapomnieć, że obok pseudoerotycznych romansów nadal istnieje jeszcze w świecie Literatura.
Czytajcie więc i napalajcie się drogie ludziska...
Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation