Książka

warte przeczytania i zatrzymania się na chwilkę

Jeśli ciekawi was, co może zrobić fryzjerka z małego amerykańskiego miasteczka, wysłana z pomocą humanitarną w 2001 roku do Afganistanu po wypędzeniu Talibów, to obowiązkowo musicie przeczytać tę książkę. Szkoła piękności w Kabulu to właściwie pamiętnik, po części reportaż autorki, która początkowo czuje się trochę jakby z innej bajki, gdy przyjeżdża z pomocą dla afgańskich kobiet. Wkrótce się okazuje, że potrzeba czy chęć bycia piękną, zadbaną kobietą łączy wszystkie kobiety. Pozwala to na rozkręcenie działalności w postaci szkoły kosmetyczno-fryzjerskiej dla kabulskich kobiet. Autorka z precyzją godną aptekarza opisuje różnice kulturowe, które są początkowo dla niej bardzo szokujące. Same Afganki muszą się ponownie odnaleźć we własnym kraju – po latach talibskich rządów mogą ponownie pracować czy ubierać się trochę mniej formalnie, chociaż głowy muszą mieć dalej przykryte chustami.




Dla Europejczyków niektóre zwyczaje Afgańczyków są zaskakujące. Nie wyobrażam sobie, aby moja rodzina miała mi wybierać przyszłego męża, którego po raz pierwszy miałabym ujrzeć dopiero w dniu ślubu. Po ślubie mogłabym skończyć jako służąca rodziny męża, ze statusem kolejnej żony, ale dopóki nie byłabym w stanie urodzić syna, musiałabym „odpracować” cały posag, który wręczono za mnie. Nie wyobrażam sobie, że do salonu fryzjerskiego, w którym są kobiety z odsłoniętymi głowami, mężczyźni mają wstęp wzbroniony i nawet nie mogą zaglądać do środka, a okna obowiązkowo muszą być zasłonięte. Kobiety i mężczyźni bawią się oddzielnie i najczęściej nie mogą wychodzić wspólnie nawet do restauracji. Nie ma w ogóle spotkań podobnych do randek. Nie można też w żaden sposób zareagować, jeśli jest się kobietą, którą obmacuje zupełnie przypadkowy facet na przykład na targowisku miejskim. I jakoś nie przekonuje mnie, że w taki sposób dają oni wyraz temu, że dana kobieta im się podoba. Szok kulturowy, w którym kobieta nie ma zbyt wiele do powiedzenia, chociaż to się trochę zmienia i kobiety stają się przynajmniej niezależne zawodowo. Zdecydowanie jednak wolę realia europejskie, w których nie trzeba mieć męża u boku, żeby cokolwiek osiągnąć, zawodowo i życiowo.




Szkoła piękności w Kabulu to także historyjki życiowe niektórych uczennic szkoły, których życiorysy są podobne w jednym – są one przykładem na to, jak determinacja potrafi zmieniać życie. Tylko czy aby dojść do takich wniosków trzeba wyjechać do odległego kraju? Czy aby spotkać wreszcie miłość swego życia trzeba zaaranżować małżeństwo i zostać drugą żoną na – teoretycznie równorzędnych – prawach jak żona poślubiona jako pierwsza? Czy my w ogóle doceniamy to, co daje nam nasza kultura? Autorka odkryła te prawdy daleko od rodzinnego kraju.
Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation