Niewiele jest w świecie wielkiej mody nazwisk, jakie wspominałoby się z aż taki wielkim szacunkiem, podziwem, czy wręcz uwielbieniem. Jednym z nich z pewnością jest Yves Saint Laurent, Francuz, który stworzył jeden z najbardziej wpływowych, a zarazem najbardziej intrygujących swą wizją stylu domów mody na świecie, a którego już przed trzydziestką okrzyknięto geniuszem. Kobiety, które ubierają się zgodnie ze stworzoną przezeń wizją, śmiało można uznać za ikony współczesnej mody.
Geniusz w okularach: Saint Laurent podbija świat mody
Mało która osoba choć w nieznacznym stopniu zainteresowana modą, sztuką, szeroko pojęta popkulturą, czy po prostu śledzeniem najciekawszych wątków z życia światowych gwiazd kina, czy muzyki, nie natknęła się kiedyś na nazwisko Saint Laurent. Mało która osoba o wspomnianych powyżej zainteresowaniach nie rozpoznałaby wizerunku tego niezwykłego projektanta, czy też jego twarzy, na której niezmiennie można było dostrzec charakterystyczne okulary w bardzo grubych oprawkach.
Ten nieśmiały, ukrywający się za owymi oprawkami mężczyzna, którego sporo osób brało czasem nawet i za dziwaka niespodziewanie zrewolucjonizował świat mody. Wytyczył całkowicie nowe trendy i zaczął ubierać kobiety we wręcz nieprawdopodobny i momentalnie rozpoznawalny sposób, który przyniósł mu wielką sławę, admiratorów, ale i wrogów. Życie nieraz płatało mu nieprzyjemne figle, ale jego miłość do mody i projektowania była wciąż niezmienna, więc się nie poddawał.
Odkąd przyjechał w wieku siedemnastu lat z teczką rysunków, niezmiennie swą tytaniczną pracą piął się w górę aż do nawiązania współpracy z samym Christianem Diorem, który zaproponował mu stanowisko głównego projektanta aż po otworzenie własnego atelier. Yves zaczął być na ustach nie tylko wszystkich w Paryżu, ale i na świecie. W końcu nadszedł czas, gdy cała rzesza największych gwiazd marzyła o tym, by dostąpić zaszczytu i aby Saint Laurent zaprojektował dla nich jakąś kreację. W czym tkwi sekret mistrza? Co zaczęło go wyróżniać spośród setek kreatorów starających się iść podobną wizualną drogą?
Otóż już od czasów młodości Yves zaczął tworzyć nowy obraz kobiecości, który jak mało który zaczął przemawiać do amatorek mody. Odłożył na bok tiule, kokardy i koronki, tak samo jak przedstawianie kobiecości jako zwiewnej, delikatnej i cukierkowej. Kobieta YSL, bo tak w skrócie nazywa się ów dom mody jest wrażliwa i pełna wdzięku, ale i silna, pewna siebie, jak i swej atrakcyjności. Nie musi udawać słabszej niż jest w rzeczywistości, aby zyskać zainteresowanie mężczyzn. Kobieta YSL to także niepokorna elegantka, która nie boi się eklektyzmu. Kiedyś do małej czarnej potrafiła założyć wojskowe buty, dziś bez mrugnięcia okiem może założyć do jeansów typu boyfriend ozdobne brokatowe szpilki.
Taka filozofia spodobała się znudzonym wizerunkiem omdlewających kokietek w tiulach Paryżankom niezmiernie. Co więcej, nadal podoba się im wręcz szalenie. Styl YSL to kwintesencja tak zwanego francuskiego szyku – jest więc szykownie, ale bez zbędnej przesady, za to z nutką ekstrawagancji, szaleństwa, niekiedy szorstkiego minimalizmu, a jeśli trzeba zmysłowej pikanterii. Czasem wszystko to pojawia się w jednej kreacji i jak to w YSL zawsze prezentuje się świetnie. Warto dodać, że to właśnie Yves zaczął ubierać kobiety w smokingi, stroje na safari i inne elementy męskiej garderoby, pokazując że mogą w nich wyglądać kusząco i wspaniale.
Saint Laurent kochał czerń, której w każdej nowej kolekcji osiągała całkowicie nowy wyraz. To zaś rzecz absolutnie nieprzeciętna. Bo czy da się pokazać po raz setny małą czarną i początkowo kontrowersyjny, lecz potem wpisany na listę modowych hitów czarny damski garnitur tak, aby nie wydawały się oklepane i nudne? Yves sezon po sezonie udowadniał, że jeśli chodzi o użycie czerni, to zawsze znajdzie się dla niej nowy, świeży język w jego kolekcji. Grał niuansami i innowacyjnymi detalami, jak coraz to śmielsze wycięcia na nogi w sukniach, czy nieoczekiwanie na bokach talii oraz ciekawymi połączeniami materiałów, jak blask i mat.
Saint Laurent poza czernią kochał też inne kolory. Ba, był wręcz niezrównanym kolorystą! Barw używał z wielką brawurą, decydując się na połączenia, jakich nikt inny nie miałby odwagi użyć poza szkicem żurnalowym ukrytym w szufladzie. To on spopularyzował połączenie fuksji oraz czerwieni oraz namawiał kobiety, by odważyły się noszenie niebywale energetycznych kreacji, ubierając na przykład róż, czy oranż od stóp do głów. Był więc prekursorem dzisiejszych trendów.
Yves poszukiwał inspiracji na rozmaitych gruntach. Niezmiennie fascynowały go także podróże – kolory, atmosfera tajemniczych zakątków położonych daleko poza Europą, a także ubrania noszone tam przez miejscowych, jak i styl przemycany do nich przez odwiedzających je turystów. Największą afrykańska miłością kreatora było zaś Maroko, gdzie postanowił nawet kupić dom. W 1967 roku projektant zaprezentował tak zwany “safari jacket”, który z nieco kontrowersyjnej modowej nowinki przeistoczył się już kolejnego roku w absolutny klasyk. Wkrótce zapanował szał na podobne ubrania, a ubrania w stylu safari jak bumerang wracają na szczyt, pojawiając się w kolekcjach na lato niemalże każdego roku.