Piernik to niewątpliwie jeden z najbardziej kojarzących się z Bożym Narodzeniem wypieków. Bez jego smaku trudno wyobrazić sobie nie tylko świąteczne biesiadowanie, ale i samo wprawianie się w bożonarodzeniowy nastrój, co staramy się przecież uskuteczniać przez cały grudzień. Warto wiedzieć, że z tymi korzennymi smakołykami, za którymi doprawdy rzadko kto nie przepada, związane są bardzo interesujące historie.
Piernikowa dusza, czyli przypraw w bród
Nazwa piernik wywodzi się ze staropolskiego słowa „pierny”, czyli „pieprzny”. Nietrudno się zgodzić, że jak ulał pasuje ona do tego ciemnobrązowego ciasta o charakterystycznej konsystencji, którego smaku i aromatu nie sposób pomylić z żadnym innym. W pierniku znajdziemy bowiem sporą ilość fantastycznie rozgrzewających i błogo działających na stan podniebienia, jak i ducha przypraw, od cynamonu po imbir, goździki, kardamon, gałkę muszkatołową po anyż. Chociaż wypowiadając słowo piernik, jak i pierniczki możemy mieć na myśli wiele rzeczy, bo istnieje wiele ich rodzajów, należy się spodziewać, że w każdym z nich odnajdziemy przywołaną powyżej niebywale aromatyczną mieszankę przypraw.
Zanim zaczęto używać określenia piernik, przez długi czas w użyciu było hasło „miodownik”, ze względu na pokaźne ilości miodu, który był kolejnym istotnym składnikiem każdego piernikowego wypieku. Mówi się, że początki przygotowywania miodownika sięgają czasów antycznych. Istnieją na to dowody na przykład w zachowanych zapiskach dotyczących kulinariów starożytnego Rzymu. To właśnie tam zaczęto konsumować ciastka z dodatkiem pieprzu, które zwykło się smarować grubą warstwą miodu. Niewątpliwie musiały być bardzo lubianymi przekąską na hucznie celebrowanych i pieczołowicie przygotowywanych pod względem kulinarnym słynnych, rzymskich ucztach.
Gdy upadło cesarstwo rzymskie, w zapomnienie popadła także tradycja ich wypiekania. Na nowo przypomniano sobie o niej dopiero w dobie średniowiecza. Do pieczenia rzymskich smakołyków zabrali się natomiast zakonnicy benedyktyńscy, w których ślady poszły potem także i inne zakony. Szczyt zakonnej popularności, która zaczęła się wkrótce przelewać na dwory możnych, pierniki osiągnęły wraz z czasem wypraw krzyżowych, dzięki którym zaczęto mieć swobodniejszy dostęp do egzotycznych i bardzo trudno dostępnych dotychczas przypraw. W smaku piernika zaczęli rozsmakowywać się wszyscy, których tylko było na to stać.
W Polsce za stolicę piernika można uznać oprócz Torunia słynącego z katarzynek, przypominających osławione na terenie całej Europy pierniki norymberskie, a które wypiekano tam już od XVII wieku także i Kraków. To właśnie w Krakowie w dobie średniowiecza powstał pierwszy cech piernikarzy.
Ci, którzy niestety nie mogli sobie pozwolić na raczenie się piernikami regularnie, zostawiali ich jedzenie na najbardziej wyjątkowe okazje. Do takowych należały między innymi śluby. W licznych kronikach polskich można znaleźć zapisy, iż pierniki koniecznie musiały się znaleźć we wianie panny młodej. Uważano je nie tylko za dodający niezwykłego prestiżu smakołyk, ale i dobrą wróżbę, której pojawienie się na biesiadnym stole nowożeńców, miało im zapewnić szczęśliwe życie i utrzymanie stanu zakochania po wsze czasy. W związku z miłosnymi perypetiami w niektórych kręgach pierników używano nawet i do wróżenia. Kładło się wówczas ciastko na dłoni, a następnie naciskało prosto na jego środek. Gdy ktoś miał to szczęście, że złamało się na trzy części, mógł przystąpić do wypowiadania w myślach życzenia, które miało się spełnić na przysłowiowe sto procent.
Co więcej, nie można też nie wspomnieć o tym, że piernik, jakim zajadano się stulecia temu, raczej nie przypominał tego znanego obecnie, był bowiem twardszy i zdecydowanie mniej słodki. W kręgach możnych nierzadko stanowił niezwykle lubianą zakąskę do wódki, szczególnie tej kminkowej. Przez stulecia piekło się w naszym kraju różne typy pierników, miękkie, twarde i bardzo twarde. Dwa pierwsze chętnie zajadano, przy czym twardsze ciastka, które nadawały się do jedzenie przed wiele miesięcy przygotowywano jeszcze chętniej. Twardsze pierniki służyły też jako przyprawa. Kruszyło się je i dodawano do rozmaitych potraw, na przykład sosów do mięs, z których najbardziej osławiony był uwielbiany przez polską szlachtę tak zwany sos szary. Trzeci rodzaj pierników, a więc bardzo twarde służył do robienia nawet i pozłacanych elementów dekoracyjnych. Podobno receptura ich wypiekania kryła w sobie jakąś szczególną tajemnicę, ponieważ były one tak twarde, że najwięksi specjaliści trudniący się sztuką ich przygotowywania przechwalali się, że równie dobrze mogliby zacząć robić z nich koła do wozów.
Przez stulecia uważano, że piernikowe wypieki mają właściwości lecznicze. W XVII wieku można było je w Polsce nabyć w aptekach. Wierzono, że pierniki potrafią uleczyć wszelakie problemy kardiologiczne, a ponadto doskonale wpływają na zwiększenie odporności, wzmacnia organizm i dodaje niezrównanej żywotności nawet ludziom zazwyczaj osowiałym. Wedle naszych przodków pierniki miały też dopomagać na powracające raz po raz niestrawności. Podobno miały tak niezrównanie dobry wpływ na ludzi żyjących w XVII i XVIII wieku, że potrafiły uleczyć nawet najdotkliwsze i dotychczas trwające przez długie miesiące stany depresyjne. Jak można się domyślić, był to apetyczny lek, na jakiego zażywanie mogła sobie pozwolić jedynie nieliczna część społeczeństwa. Zajadanie się piernikami zarówno z intencją poprawienia stanu swego zdrowia, jak i dla samego radowania się smakowitym deserem było do XIX wieku czymś niezwykle prestiżowym. Od XIX stulecia medyczne właściwości pierników mogli zacząć odkrywać także i ludzie o mniejszym statusie społecznym, łącznie z chłopami.
Potem pierniczkom jak wiadomo poszło jak z górki. Do dziś na naszym świątecznym stole z chęcią ustawiamy wspaniale pachnący piernik staropolski, czy wykładamy na talerzach jego mniejsze, ciasteczkowe wersje, zarówno miękkie, jak i twarde. Do tego pierniczki zaczęły też zyskiwać różnorakie nadzienia, być oblewane czekoladą, ale do tego pięknie ozdabiane oraz wycinane w niezwykłe kształty. Tradycja piernikowa z pewnością przetrwa całe stulecia, bo piernik po prostu nie może się znudzić, nawet jeśli zajadamy się nim z równie wielką chęcią każdego grudnia już od długich dekad.